rynek

Leon

wolne miał to miasto zwiedzał

logan

on wcale nie pracował, ale miasto i tak zwiedzać wypada. jednak teraz siedział na ławce i piękne panie podziwiał bo svenja go rano samego zostawiła w łóżku.

Leon

a co moze jeszcze miała mu śniadanie zrobić???
leonardo kaczki karmił tak z boku niby wyglądało bo tak naprawde rzucał w niej chlebem za kazdy rzut w łeb przyznawala sobie 10 pkt,sadysta

logan

ale, żeby w kaczki?! ochoch. logan, smutnym wzrokiem popatrzył na wróżkę, co tam za jakiś bok się trzymała bardzo, pewnie coś złamane czy obite miała. westchnął sobie.

Leon

a co miał w ludzi rzucać??? tak to ludzie mysleli ze on taki miły i dobry dla zwierząt ale upd straz miejsca szła to przysiadł na ławce koło loganka jak gdyby nigdy nic

logan

-kto ty? - popatrzył na niego dziwacznie, jakoś. wolał, żeby jakaś dziewka obok niego usiadła, chyba.

Leon

-Leon,Leon Zawodowiec,a Ty???-dojrzał ze straznicy się gapią w jeziorko czy co tam bło i ze tam pełno chleba więcej niz wody

logan

-logan, logan... nazwisko ci moje niepotrzebne. - ziewnął, bo noc miał nieprzespaną w sumie. ej, więcej chleba niż wody? straszne! ; o

Leon

ale jak cos to nie on nasunął okulary na oczy i udawał slepego
-no nie potrzebne nie będe cie szukał na naszej klasie

logan

-masz naszą klasę? bajer. ja nie. - spojrzał na policję. - ten chleb to twój chyba był.

Leon

-nie ja bułke miałem-nadal siedział jak slepy nie miał laski to moze uznają ze ten logan to jego przewodnik

logan

-ojacie, zaśmieciłeś cały staw. - parsknął śmiechem.

Leon

-cii bo się skapną i mnie deportują i będziesz mnie miał na sumieniu

logan

-a skąd jesteś? - zaciekawił się i pokiwał głową na `nie`, jak straż podeszła do nich i zapytała czy widzieli sprawcę.